Jak już wspomniała Apaczowa tutaj, co roku w maju w szkole córki odbywa się Tydzień Nauki i Talentów.
W pierwszym dniu owego tygodnia odbył się Wiosenny Festiwal Piosenki, w którym zawsze udział biorą wszystkie klasy i jak co roku jedna lub dwie zostają zdyskwalifikowane z powodu nieuważnego przeczytania regulaminu przez wychowawców. W tym roku pierwszym powodem dyskwalifikacji była zbyt mała ilość uczniów na scenie (rzeczywiście 10 najlepiej śpiewających osób klasy nie tworzy), natomiast drugim powodem było użycie podkładu z oryginalnym śpiewem, co spowodowało, że był to raczej playback, niż karaoke.
Klasa Apaczowej Córki zdobyła wyróżnienie, czego nie spodziewał się nikt, kto choć raz obserwował próbę, więc zaskoczenie było duże, a przyjemność tym większa, bo okazało się, że potrafią się dzieciaki zmobilizować.
W dniu drugim odbył się konkurs "70 lat minęło", czyli co wiemy o naszej szkole. Uczestniczyło w nim dwoje uczniów z każdej klasy, w pakiecie z jednym rodzicem lub nauczycielem.
Klasa Apaczowej Córki zdobyła wyróżnienie, czego nie spodziewał się nikt, kto choć raz obserwował próbę, więc zaskoczenie było duże, a przyjemność tym większa, bo okazało się, że potrafią się dzieciaki zmobilizować.
W dniu drugim odbył się konkurs "70 lat minęło", czyli co wiemy o naszej szkole. Uczestniczyło w nim dwoje uczniów z każdej klasy, w pakiecie z jednym rodzicem lub nauczycielem.
- Apaczowa, pani jest absolwentką tej szkoły, niechże pani weźmie udział! Pani wie, gdzie co kiedyś było, jak się nazywali dyrektorzy (rzeczywiście wyglądam, jakbym pamiętała wszystkich z ostatnich 70-ciu lat?!), rozpozna pani nauczycieli na starych zdjęciach i tylko wystarczy sobie melodie z dobranocek przypomnieć i muzykę z dawnych lat, żeby wykonawcę podać, albo tytuł odgadnąć...
Na szczęście konkurs okazał się świetną zabawą z gatunku tych, w której wszyscy zajmują pierwsze miejsce, gdyż bardziej chodziło o przybliżenie dzieciom szkolnej historii, niż o rywalizację.
Trzeciego dnia odbyły się lekcje z emerytowanymi nauczycielami, w związku z czym szkolna społeczność uzbrojona w mundurki, białe podkolanówki, a żeńska część dodatkowo w kokardy na włosach udowadniała, że każdy może być świętym.
Emeryci zachwyceni, a obecna dyrekcja zafascynowana oraz pełna nadziei na przyszłość.
I tylko lekko podduszeni krawatami od mundurków uczniowie z ulgą powrócili do łażenia po drzewach.
W dniu czwartym zabrano dzieci do kina na bajki i filmy z okresu dzieciństwa ich rodziców. Niektóre wróciły znudzone, inne zdziwione (serio, nie było KOLORU???), jeszcze inne zafascynowane i chętne do oglądania kolejnych odcinków w internetach.
Dzień piąty to czyste wariactwo, gdyż był to właśnie dzień festynu, czyli biegania w poszukiwaniu swojego miejsca na placu, taszczenia kredensów, noszenia ławek, krzeseł, stołów, tudzież innego sprzętu niezbędnego do funkcjonowania Pewexu, baru mlecznego, klubokawiarni, wypożyczalni ubrań, stoiska Praktycznej Pani, wojskowego namiotu z grochówką, dmuchanych zamków i innych cudów na kiju.
A wśród tego wszystkiego babciowa spiżarenka, organizowana przez klasę Apaczowej Córki.
I tu przejdźmy gładko do rzeczonego kredensu...
I tu przejdźmy gładko do rzeczonego kredensu...
Powie Wam Apaczowa - porwała się z motyką na słońce!
Co to się z tym meblem nie wyrabiało!
A to przy opróżnianiu go z ogrodniczych narzędzi Apaczowej Matki, drzwiczki sobie wzięły i odpadły. Nie, żeby w całości, co to, to nie. Odpadły sobie ot tak, w pięciu częściach. Osobno zawias, osobno płyta zewnętrzna, osobno wewnętrzna, stelaż, co był w środku, a przy upadku roztrzaskała się jeszcze rączka.
Sklejone, skręcone, przymocowane na nowo i zaklęte, że niech no tylko jeszcze raz...!
Po zdarciu starej farby okazało się, że nie jest z tym meblem aż tak źle, jak się wcześniej wydawało, ale ilość nowej farby, którą Apaczowa zakupiła okazała się - łagodnie mówiąc - niezadowalająca. Powróciła więc do sklepu i zaopatrzyła się od razu w hurtowe ilości, które i tak zmuszona była wykorzystać do ostatniej kropli.
I choć do ideału mu daleko, to i tak z mebla w takim stanie, w jakim był, wyszło (skromnym zdaniem Apaczowej, a nie renowatora mebli!) nie najgorzej.
Wtedy okazało się, że mąż Apaczowej w ostatniej chwili w ramach służbowych obowiązków został oddelegowany na miesiąc jakieś 200km od domu i na festynie go nie będzie.
Mąż, który miał służyć za kierowcę, tragarza i "czy to wiadomo do czego się jeszcze przydasz?!".
Radź sobie Apaczowa, kombinuj.
Na szczęście na niektórych członków rodziny można liczyć zawsze, we dnie i w nocy i nawet z pracy się wyrwą, aby pomóc.
Jest kredens, jest kierowca i tragarz i jedyne, co pozostało do ogólnej euforii, to dokończenie szyldu i przymocowanie go do kredensu.
Mąż Apaczowej dzień przed swym wyjazdem chcąc się małżonce przysłużyć, obiecał go maznąć ostatnią warstwą farby, na gotowo, aby jedynie pozostało kobiecinie napis umieścić i "włala"!
Wołanie z podwórka, aby Apaczowa natychmiast przyszła nie wróżyło nic dobrego.
A kiedy ujrzała ona swego męża, dzierżącego w ręku kremową farbę w sprayu, wiedziała już, że jest wręcz tragicznie.
Że co??? Że prosiła męża o maźnięcie szyldu BIAŁĄ FARBĄ W PUSZCE???
- Słuchałem cię przecież!!! Jak to, to nie jest biała farba??? A jaka??? Kremowa??? To przecież prawie jak biała!!! Zresztą i tak nie chodzi o kolor, ale o to, że ona się ZWAŻYŁA!!!
Oszczędźmy sobie drastycznych szczegółów, starczy powiedzieć, że w ostateczności szyld w dniu festynu był jeszcze - mówiąc oględnie - świeżutki. (Apaczowa, co ty siwe włosy już masz? Aaaa, farba to jest...)
Koniec końców kredens z szyldem został na festyn dostarczony i to - jakimś cudem - w całości.
Na szczęście nie stał pusty, gdyż większość rodziców do serca wzięła sobie prośby i przygotowała po kilka słoików z przetworami (rekordzista - 20 sztuk).
Uwaga!
Osoby wrażliwe estetycznie, renowatorzy, znawcy oraz miłośnicy starych mebli oglądają zdjęcia na własną odpowiedzialność!
Koniec końców kredens z szyldem został na festyn dostarczony i to - jakimś cudem - w całości.
Na szczęście nie stał pusty, gdyż większość rodziców do serca wzięła sobie prośby i przygotowała po kilka słoików z przetworami (rekordzista - 20 sztuk).
Uwaga!
Osoby wrażliwe estetycznie, renowatorzy, znawcy oraz miłośnicy starych mebli oglądają zdjęcia na własną odpowiedzialność!
Obiecała Apaczowa, więc pokazuje.
Nie mylić z chwaleniem się.